Z tytułowym hasłem mam wielki problem, owszem. W wielkim skrócie: nie potrafię mierzyć sił na zamiary. Najchętniej podjęłabym się wszystkiego, co sprawia mi przyjemność i nie dopuszczam możliwości, aby było to wykonywane na pół gwizdka. Dwadzieścia cztery godziny składające się na jedną dobę to dla mnie za mało.
I tu następuje zgrzyt... Od ostatnio opublikowanej notki z rzeczywistością przyszło zetknąć mi się bardzo szybko. Spotkanie określić można jako niezaliczające się do przyjemnych zderzenie z murem podczas biegu.
Rozszerzona biologia i chemia? Nie jest łatwo. Nie spodziewałam się, że tak będzie. Lubię się uczyć, pracować, rozwijać. Przysiąść nad książką i nie tylko prześledzić tekst, a przeczytać go i zrozumieć to dla mnie nie problem. Problem w tym, że oprócz ślęczenia nad nimi chcę poświęcać czas rodzinie, przyjaciołom... czasem nawet znajduję radość w zwaleniu się na łóżko i pogapieniu w sufit. A pogodzić to z moimi zainteresowaniami - nie jest prosto.
Najłatwiej będzie to pokazać na przykładzie blogów, które prowadzę. O ile jeszcze można to tak nazwać po takiej przerwie. Niemniej nie porzucam pisania, zwłaszcza po tylu miłych słowach, które zostawiali po sobie czytający.
Nie mogę obiecać żadnej regularności w publikacjach, bo nie zamierzam dodać czegoś pokroju kotlet mielony, który pięć razy przeszedł przez maszynkę do mięsa, a potem jeszcze został rozdrobniony widelcem, ale podejmę się kontynuacji tego, co rozpoczęłam.
To tyle, dziękuję za wszystko. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz